Biegłam prosto przed siebie, nie zauważyłam nadjeżdżającego pojazdu...
-Dziecko, nic Ci nie jest? - zapytała mnie jakaś pani, którą kiedyś widziałam na okładkach magazynów dla kobiet- Powiedz coś?
-Nic mi się nie stało, przepraszam. Nie potrzebnie pani się zamartwia.
-Jak nie potrzebnie?! Dziewczyno, mogło coś Ci się stać. Ile widzisz palców?- co ona ze mnie kretynkę chcę zrobić.
-Proszę pani mi nic się nie stało, a palców widzę dwa.
-Doskonale, ile masz lat... jak masz na imię... jaki dziś dzień... czy pamiętasz dokąd miałaś się udać? - pytań było tak dużo,że nie wiedziałam na które pytanie odpowiadać- Dlaczego nie mówisz? Nie pamiętasz,prawda?!
-Nie, czekałam aż pani skończy. Skończyła już pani z tymi pytaniami?
-Nie! Gdzie jest Twoja matka?
-A co w ogóle panią to obchodzi ?Nie pani sprawa.
-Przepraszam, Twoja matka umarła, tak?
-Nie wiem, jak dla mnie zdechła!
-Dlaczego?! Jak tak możesz mówić o swojej rodzicielce?
-Taka mi matka, która swoje dziecko zostawia i odchodzi. Pani też tak się czuła? Była pani niekochana przez własną matkę?- Kobiecie zaczęły łzy lecieć po policzkach- no widzi pani! Taka właśnie była moja ukochana matka, która zostawiła własne dziecko na pastwę losu, w tym wielkim okrutnym świecie,żeby ona wiedziała co mi się w życiu przytrafiło, że mój przyjaciel chciał mnie zgwałcić, to moja matka też o tym nie wie. I co by pani pomyślała na moim miejscu, o takiej matce?
Kobieta wsiadła do swojego pojazdu i odjechała, a ja stałam zamkniętymi oczami i myślałam, czy ten świat mógłby mi odpuścić, to całe zło jakie mi się przytrafiło w tym piekielnym życiu. Po chwili stanęła przede mną jakaś osoba, otworzyłam oczy, i przed oczami stał pan Alarcón. Jeszcze on mi potrzebny do szczęścia.
-Dzień dobry Albo! Co za miłe spotkanie.
-Dla kogo miłe, te miłe.
-Bardzo się cieszę, że znowu Cię widzę i myślę, że kiedyś też się spotkamy.
-O co panu do jasnej cholery chodzi?
-Spokojnie, nie denerwuj się. Chcę Ci tylko powiedzieć, że bardzo się cieszę z powodu...
-Jakiego znowu powodu?
-Że byłaś, i jesteś dzielną osobą.
-Co?! Panu kompletnie odbiło. Muszę już iść. Do widzenia.
-Nie poczekaj. Zrozum mnie ja nie potrafię okazywać czułości, cieszę się, że odnalazłaś swojego brata, ale lepiej gdy było żebyś na razie dała mu spokój.
-Jakiego brata?! Jakiej znowu czułości?! Pan niech pójdzie się przepadać, może panu pomoże, niech pan wybaczy ale spieszy mi się.
-Wiem, że to jest dla Ciebie trudne, tak jak dla mnie. Nie gniewaj się na mnie, ja nie chciałem zrobić Tobie krzywdy,nie wiedziałem nawet o Twoim istnieniu, dopóki się nie pojawiłaś na wczorajszej kolacji.
-Co??!!! Niech pan mówi jasno, bo ja nic nie rozumiem z tego wszystkiego. Mówi mi pan,że mam brata, którego w ogóle nie mam.
-Albo, dlaczego wyrzekasz się go, rozumiem mnie możesz, ale on nic nie zrobił.
-A niby dlaczego bym miała pana się wyrzekać? Ja w ogóle pana nie znam, i nawet nie jesteśmy spokrewnieni.
-Czyli Ty nic nie wiesz?
-A co mam wiedzieć?
Ojciec Isco stał i patrzył mi głęboko w oczy, lekko się przestraszyłam,gdy złapał mnie za rękę.
-Albo przyrzeknij, że to co usłyszysz teraz,nie spowoduje tego, że wyprowadzisz się z Madrytu. Uwierz mi, chcę abyś została przy starym ojcu.
-Ale ja nie mam ojca.
-Otóż to, masz go. I to na wyciągnięcie ręki. Albo ja,to ja jestem Twoim biologicznym ojcem.
Nie to nie możliwe, ale dlaczego, jakim cudem.
-Albo, jesteś moją biologiczną córką. Wiem jesteś zła, ja to rozumiem, ale Twoja matka, nic mi o Tobie nie powiedziała.
-Jesteś moim ojcem? Nie to jest kłamstwo, tak?
-Nie.
-Jakim cudem?
-To było dawno, poznaliśmy się z Twoją matką na jednej z dyskotek. Parę razy się spotkaliśmy i tyle.
-Dobra spotykaliście się, ale jakim cudem, ja się pojawiłam na świecie. Musiało do czegoś więcej dojść. I doszło, i gdy dowiedziałeś się, że ona jest w ciąży postanowiłeś odejść i nas zostawić. Ale mam jeszcze lepszą wiadomość dla Ciebie, ona była jeszcze gorsza, bo zostawiłam mnie.
-Albo to nie tak! Ja nie wiedziałem o Tobie.
-Tak, oczywiście. Idę już bo nie chcę mi się z Tobą rozmawiać. Ciekawe co na to powie pani Ángela i najważniejsze, co powie Francisco. Wiedzą już o tym?
-Nie, jeszcze nie.
-To kiedy im powiesz?
-Chciałem dzisiaj! Chodź ze mną.
-Nie to pana sprawa.
-Albo, proszę.
-Nie obchodzi mnie to,tylko szkoda mi Isco.
-Nie on jest twardy, da sobie radę. Proszę chodź,jeśli będziesz chciała zamieszkasz z nami.
-I co jeszcze?! Udajesz przede mną wspaniałego ojca.
Poszłam, przez całą drogę do domu płakałam, dlaczego on... musi być moim ojcem. Będę musiała powiedzieć to Isco, on jest teraz moim bratem,nie będę mogła już mu się podobać, ale co ja mu powiem. Znienawidzi mnie, tak samo, jak ja nienawidzę siebie.
Byłam już w środku mieszkania...
Z którego nie wychodziłam przez tydzień. Cały czas ktoś przychodził, i dzwonił do drzwi,ale ja nie otwierałam. Chciałam skończyć z życiem, ale nie mogłam... czemu bo zrozumiałam, że mam dla kogo żyć. Los był taki łaskawy, że mogę poznać swojego ojca, który ma wspaniałą rodzinę. Isco jeszcze nie wie, że jesteśmy rodzeństwem.
-Halo Isco, hej tu Alba!
-Alba,wreszcie. Co słychać?
-A w porządku! Ale nie o tym chcę z Tobą rozmawiać. Masz dzisiaj po południu czas?
-Tak, ale spotkajmy się o 17, rozumiesz trening.
-Jasne.
-Gdzie?
-W czekoladowym raju.
-Ooo... to do zobaczenia. Mamy dużo do powiedzenia sobie, a Ty w szczególności.
Pożegnałam się z braciszkiem.
-----------------------------------
W tym Alba była w niedziele
Powiem, że ciężko mi się pisało ten rozdział. A czy mi się podoba,to nie zbytnio, ale trudno będą lepsze rozdziały ( tak myślę).
W szczególności chcę podziękować:
*Emilii Konieczko
*Aleksandrze Lewandowskiej
*Szalonej Fanatyczce
Dziewczyny dzisiejszy rozdział jest dla Was.
Pozdrawiam serdecznie, wszystkich czytelników!
Myślę, że dołączycie się do komentarzy.
Tak w ogóle, gdzie jesteś With Soul?! :-(