- Dzień dobry!-przed drzwiami stała dziesięcioletnia harcerka- przepraszam, że przeszkadzam. Chciałaby pani kupić ciasteczka, pieniążki idą na szczytny cel.
- Dzień dobry! A co to za szczytny cel?
- Nasza koleżanka ciężko choruje, a lekarstwa są bardzo drogie. Ona nie ma tak kolorowo w domu. Rozumie pani?!
- Oczywiście! A jakie to masz ciasteczka?
-Czekoladowe, orzechowe, truskawkowe i została ostatnia paczka ciasteczek o smaku cytrynowym. To jakie pani wybiera?
- A jakie Ty mi polecisz?
- Ja tam lubię najbardziej truskawkowe.
- To poproszę jedną paczkę ciasteczek truskawkowych i orzechowych.
- Proszę bardzo. Za jedną paczkę będzie pięć euro. Wiem trochę drogo, ale rozumie pani.
- Rozumiem. Poczekaj chwilkę, pójdę tylko po portfel. W ogóle wejdź do środka. Może chcesz czegoś się napić? Mam sok pomarańczowy i wodę truskawkową, albo mogę Ci zrobić herbatki z cytrynką. To jak?
- Dziękuje bardzo, ale nie mam ochoty.
- Dobrze. To ja idę po portfel, poczekaj tu na mnie, usiądź sobie na kanapie.
Poszłam do kuchni, bo moja torebka wisiała na krześle. Wyciągnęłam portfel, z niego wyciągnęłam pięćdziesiąt euro. Pomaszerowałam do salonu, gdzie siedziała dziewczynka, nuciła sobie piosenkę.
- Przepraszam, że tak długo czekałaś! Proszę tu są pieniążki.
- Dziękuje! Już wydaje resztę.
- Słoneczko nie musisz. To jest szczytny cel.
-Na prawdę. Jak miło z pani strony. Jestem bardzo wdzięczna wraz z moimi przyjaciółmi. Proszę bardzo to dla pani.
Podała mi ciastka. Pożegnałam się z nią, odprowadzając ją do drzwi wyjściowych. Poszłam do salonu, ponieważ tam była moja komórka, no i oczywiście ogłoszenie z gazety. Wzięłam komórkę do ręki i wciskałam numer, jaki znajdował się w ogłoszeniu. Po dwóch sygnałach, usłyszałam głos starszej kobiety.
-Dzień dobry! Dzwonię w sprawie ogłoszenia. Jestem bardzo zainteresowana, czy oferta jest dalej aktualna?
- Dzień dobry! Tak oferta jest dalej aktualna! Przepraszam, a z kim rozmawiam?
- Przepraszam, nazywam się Alba Martina Alarcón Gomez, skończyłam studia pedagogiczne w Barcelonie.
- Bardzo mi miło, słyszę po głosie że pani jest młodą dziewczyną. Oj ja też przepraszam, bo również się nie przedstawiłam. Nazywam się Maria Dolores dos Santos. Jestem babcią Cristiano Ronaldo Juniora, po pani głosie słychać, że ma pani dobry kontakt z dziećmi.
- Tak. Dziękuję. To kiedy mogłabym zacząć pracę? Jeśli oczywiście,pani mnie przyjmuje!
- Tak, tak. Bez dwóch zdań, bardzo chciałabym aby pani uczyła mojego wnuczka. Proszę przyjść jutro na rozmowę kwalifikacyjną. Wiem trochę śmieszne, ale chcę żeby mój wnuk znalazł się w dobrych rękach. - Tak oczywiście. Niech pani tylko poda mi adres spotkania i godzinę.
- Tak oczywiście!- zapisałam adres i godzinę. Mamy się spotkać o dwunastej. Pożegnałam się z starszą panią dos Santos.
Dos Santos... coś mi to nazwisko mówi, a i ma wnuczka, jak on miał na imię... tak Cristiano Ronaldo Junior. Co? Że co?! Będę pracowała z dzieckiem od słynnego piłkarza. Cholera jasna, wczoraj poznałam Isco, z którym dzisiaj się spotykam, a jutro być może poznam Ronaldo. Po chwili zaczęło mi burczeć w brzuchu, więc pomaszerowałam do kuchni. Zrobiłam sobie jajecznice na śniadanie, chociaż bardziej to był obiad. Do spotkania z Francisco pozostało mi tylko dwie godziny. Umyłam, więc brudną patelnie i pomaszerowałam do łazienki, żeby się odświeżyć przed spotkaniem, w łazience siedziałam godzinę. Cholera, za niedługo będę musiała wyjść z domu, bo akurat stadion mam ciut dalej niż w Barcelonie. Barcelona, moja kochana Barcelona. Tam dorastałam, nigdy jej nie zapomnę, chociaż to tam wydarzył się najgorszy koszmar z Roberto... Nie dość, żadnych złych wspomnień. Mając siedemnaście lat, podkochiwałam się w Davidzie Villi, nie wiem dlaczego, ale on był taki uroczy. Halo?! Tu jest ziemia. Nie myśl już, bo się spóźnisz na spotkanie. Wyszłam z domu, do kawiarni szłam z półgodziny. Usiadłam wygodnie przy stoliku. Po chwili do mojego stolika podeszła kelnerka.
- Dzień dobry! Podać coś?
- Witam! Tak poproszę szklankę wody niegazowanej.
- Już się robi.
Pijąc zamówioną wodę, którą bym prawie się zakrztusiła. Co było powodem? A bardziej kto? Oczywiście Isco, ale on nieziemsko wygląda. Podszedł do stolika, przywitaliśmy się.
-Przepraszam, za spóźnienie. Ślicznie wyglądasz Albo. Na Co masz ochotę?
Chciałam mu już powiedzieć, że na jego usta, ale ugryzłam się w język. Co on by o mnie pomyślał?! Pewnie, że jestem łatwa, i to by było koniec naszej znajomości.
- Nic nie szkodzi, niedawno też przyszłam. Dziękuję za komplement, Ty również świetnie wyglądasz. A co polecasz?
- Ja najbardziej lubię szarlotkę,do tego cappuccino. Rewelacja, niebo w gębie... o przepraszam w ustach.
Zaczęłam się śmiać, był cały czerwony, jakie on strzela miny. Teraz ma oczy jak małe zawstydzone dziecko, ale on słodki.
Rozmawiało nam się dobrze, cały czas śmialiśmy się, o dziwo że nikt nas nie wyrzucił z kawiarni. Po chwili Francisco spoważniał. Do naszego stolika podszedł jakiś facet.
- Cześć Isco! To ja już wiem, dlaczego dzisiaj na treningu byłeś taki podniecony. Może byś mnie przedstawił, swojej koleżance.
- Cześć! Albo to jest mój przyjaciel Sergio Ramos. Sergio to jest moja znajoma Alba Martina Alarcón Gomez.
Podaliśmy sobie ręce, ale on ma ciemne oczy. I ten uśmiech, nie rozumiem co dziewczyny widzą w Cristiano, przede mną stało dwóch przystojnych mężczyzn. Widać Ramos był starszy, ale jego twarz wydawała mi się do kogoś podobna. Pamiętam mecz, w którym Messi został sfaulowany przez piłkarza Realu Madryt. Pamiętam Roberto, był tak wkurzony, myślałam że w biegnie na murawę i przyłoży temu zawodnikowi. Chociaż po tych przepychankach, stwierdziłam że Roberto dostał by backi od królewskiego.
- Albo! Albo Co ci jest?
-Przepraszam, ale rozmyśliłam się. Wydajesz mi się do kogoś podobny!- pokazałam palcem na Sergio.
- O, a do kogo?!
-Do jednego frajera, który sfaulował Messiego w 2010. Wtedy Barca wygrała pięcioma bramkami.
Po chwili ciszy, Isco zaczął zwijać się ze śmiechu. Sergio przyjaźnie się uśmiechnął.
- Albo, tym frajerem byłem ja! Dzięki za komplement.
Co za wtopa?!
- Znaczy tak mój przyjaciel uważał, ponieważ on lubi Messiego. Pamiętam jak Roberto chciał wbiec na murawę żeby Tobie przełożyć. Lecz zabroniłam mu.
- Dobrze zrobiłaś. Isco uspokój się. Hahah, bardzo śmieszne.
- No co zrobić?! Ona to tak ślicznie powiedziała. Nie jesteś na Nią zły?
- Gdzie?! Skąd?! Ja się nie gniewam.
- Jestem ciekaw, jakby to Cris przeżył.
- Oj przestańcie! Przepraszam Cię Sergio, to co się stało z Twoimi włosami?
- Aj, długa historia. Poszłedłem do fryzjera i powiedziałem: "Dzień dobry! Chcę zmienić fryzurę"
Mówiąc te słowa, puścił oczko tak, aby było zabawnie. Wszyscy się śmialiśmy.
Byłam w domu o dziewiątej, chłopaki zaprosili mnie na pizze. Poznałam jeszcze Pilar, narzeczoną Ramosa, nawet nie wiedziałam, że on jest ojcem ślicznego, zdrowego chłopca. Pilar była bardzo sympatyczna, dobrze mi się z Nią rozmawiało, nawet zamieniłyśmy się numerami. Pilar z Sergio, zaprosili Isco i mnie do nich na obiad o pierwszej, ale musiałam odmówić, jutro mam rozmowę kwalifikacyjną u państwa dos Santos. Ciekawa jestem, jaki naprawdę jest Cristiano! Może on nie jest aż taki zły, dzisiaj dowiedziałam się o nim dużo.
O kurcze już dziesiąta, poszłam się wykąpać, wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Śnił mi się Roberto...
-----------------------------------------------------
W to była ubrana Alba
-------------------------------
Pozdrawiam wszystkich czytelników ♥
KRYCHA
Genialny rozdział ! :) Widać, że Isco coraz bardziej podoba się Albie :))
OdpowiedzUsuńCzekam na następny. Zapraszam do mnie i pozdrawiam ;*
Dzięki za wszystkie komentarze. Dodają mi otuchy. Z chęcią będę wpadała do Ciebie :-D
UsuńŻyczę powodzenia w pisaniu.
Ohoohoho hahahah Sergio xDDD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na nn
Również jestem Tobie wdzięczna. Mam nadzieję, że będziesz dalej moje bazgroły czytała.
UsuńPozdrawiam ;-)